piątek, 23 października 2015

Rozdział X

Zanim jednak się do tego zabrały, musiały jeszcze gdzieś schować Disastera. Ten jakby wyczuł co ma zrobić i w jednej chwili odszedł kilka kroków i zakopał się w śniegu.
-Ej, ale czy mu nie będzie zimno?- zapytała Punka, a Disaster tylko podniósł kopytko (że niby łapka w górę) na znak, że da sobie radę. Wzruszyły ramionami i zabrały się za wykonywanie swojego pomysłu. Elsa położyła rękę na ziemi, a ta dookoła niej zrobiła się lekko niebieskawa i pojawił się na niej szron. Punka patrzyła zza drzew co ta wyczynia. El podniosła śnieg i postawiła go delikatnie obok nich. Później wyciągała zamarznięte kawałki ziemi i również kładła je obok, ale tak żeby nie rzucały się w oczy. Po chwili miały początek korytarza. Elsa 'kopała' dalej aż w końcu udało im się dokopać do piwnicy zamku. Na ich szczęście nikogo tam nie było, ale gdy weszły wyżej po schodach usłyszały kroki i odgłosy rozmów. Zatrzymały się. To byli strażnicy pilnujący lochów na przeciwko zejścia do piwnicy. Rozmawiali w jakimś obcym języku. Punka i El musiały przejść niepostrzeżenie, żeby ich nie złapano. El byla juz podirytowana sytuacją wiec bez wahania zamroziła strażnikom buzie (wiem ze to dziwnie brzmi) i szybko do nich podbiegła uderzając ich w głowy kawałkiem lodu. 

-No siostro... Nie wiedziałam ze z ciebie takie ziółko!- Punka do El widząc jak straznicy przewracają sie na ziemie nieprzytomni.
-Wiesz, czasami trzeba działać impulsywnie- odpowiedziała dumna ze swojej myśli.
Zostawiły ich związanych w piwnicy (( ͡° ͜ʖ ͡°)) w najbardziej niewidocznym miejscu. Wspinały się po schodach dalej do góry. Nagle zobaczyły drzwi na korytarzu. Było przerażająco cicho, wręcz aż za cicho. Podeszły bliżej i zajrzały przez dziurkę od klucza. Elsa zrobiła się blada jak ściana, a można by nawet powiedzieć, że delikatnie zielona z lekką nutką fioletu. W środku przy ścianie był przypięty Zając Wielkanocny, Jack, Piasek i wprowadzali właśnie Wróżkę Zębuszkę drzwiami z drugiej strony lochu. Dla Elsy to było nieprawdopodobne; pierwszy raz w życiu widziała coś takiego, Jack opowiadał jej coś o tych strażnikach, ale żeby to było takie poświęcenie? O Mroku też coś słyszała, ale czy to naprawdę realne, żeby złapać ich tak wszystkich? Przecież oni nie mogli by się tak po prostu dać bez walki! Mrok musiał przez cały czas kiedy myśleli, że dał im spokój obserwować każdy ich ruch i przez to teraz nie miał problemu z obezwładnieniem ich. Zastanowiła się chwilę. Z tego co mówił Jack zostałby jeszcze tylko... North! Myśli kłębiły się w głowie Elsy, co na pewno było widać, bo Roszpunka przyglądała się jej z lekko przerażoną, ale zaciekawioną miną. Nagle klamka skrzypnęła i drzwi otworzyły się. Na szczęście w stronę Punki i El, bo zdążyły odskoczyć i schować się za nimi, bo czarny strażnik, który je otwierał nie docisnął ich całkowicie do ściany. Serce podskoczyło im do gardła i zastygły w bezruchu, dopiero po jakimś czasie zdały sobie sprawę, że w każdej chwili ktoś może tędy przejść i je zauważyć. Strażnik nie patrzył na drzwi gdy je zamykał, ale gdyby patrzył, nie było innej opcji, na pewno zobaczyłby Elsę i Punkę przyklejone i sparaliżowane strachem do ściany. Całe szczęście, że tak nie zrobił, szedł tylko przed siebie w przeciwnym kierunku niż one stały (nie miałam pomysłu na to zdanie serio ;-;) . Kiedy jego kroki odbijające się echem po korytarzu ucichły nasze (kuźwa) bohaterki odetchnęły z ulgą. Postanowiły się już tak nie narażać, więc poszły wzdłuż korytarza, żeby znaleźć inne wejście do lochu, w jakiś sposób niepostrzeżenie do niego wejść i uwolnić strażników marzeń. Przecież nie mogą wejść tam teraz kiedy wszyscy by je zauważyli.
Zanim doszły do najbliższego skrętu w lewo (żeby być bliżej lochu ze strażnikami w środku) musiały 2 razy chować się przed czarnym strażnikiem, najprawdopodobniej pilnującego porządku akurat tutaj. Kiedy już po jakimś czasie znajdowały się bardzo blisko komnaty, przynajmniej takie miały wrażenie, zobaczyły jakieś małe okno z kratami. Podeszły bliżej i ostrożnie przez nie wejrzały. Wydawało się, że podczas tego 'spaceru' pomiędzy korytarzami podążały w zupełnie innym kierunku niż myślały, bo zobaczyły wielką salę podzieloną na kilka pomieszczeń. W środku roiło się od jakichś dziwnych ludzi w łachmanach. Wyglądali jak żywe zombie. Już chciały odsunąć się od okna, kiedy jeden z nich chyba wspiął się po ścianie i chwycił suknię Punki, a ta krzyknęła nieświadomie. Elsa zamknęła jej usta ręką i pomogła uwolnić się od uścisku 'zombiaka'. Teraz szły najostrożniej jak tylko mogły. Krzyk Punki rozniósł się po korytarzu i raczej byłby to cud, gdyby go inni nie usłyszeli. Po następnych dłuższych chwilach zobaczyły kolejne okno z kratami. Tym razem spoglądały przez nie z daleka. To był cel, przez który tutaj przybyły. Gdy spojrzały w dół zobaczyły strażników marzeń przykutych do ściany. Ale w pewnym momencie zauważyły, że kiedy widziały ich przez dziurkę od klucza w środku roiło się od ciemnych strażników, a teraz było pusto. Nawet przy drzwiach żadnych pilnujących nie było. Nie musiały długo czekać na odpowiedź. Nagle ziemia się pod nimi zapadła i znalazły się w sali ze strażnikami. Elsa poczuła jakby ktoś wbił jej nóż w serce, gdy zobaczyła Jacka ledwo żywego przy ścianie. Nawet nie zwracała uwagi na to że upadły z Punką na ziemię, a do ich rąk przyczepiły się małe czarne koszmary Mroka. Punka zwijała się z bólu, a Elsa wpatrywała się pustym wzrokiem w Jacka, roniąc pojedynczą łzę. Do sali wpadło kilka czarnych strażników i ostatni wszedł dumny z siebie Mrok;
-No proszę... Nie spodziewaliśmy się odwiedzin...

~~~~~~~~~~~~~~
Koniec jest w najgłupszym momencie jaki mogłam zrobić ;-;
Ale już mam pomysł na początek następnego rozdziału ^^
Długo nic nie było, ludzie już o mnie zapomnieli, ale nie miałam czasu na kompa ;_;
Postaram się pisać regularnie
i mam nadzieje, że mi przebaczycie xd
No
to miłego wieczoru c: